II etap rejsu dooko³a swiata na s/y Panorama
autor : Remigiusz B. Trzaska

Jacht:  s/y PANORAMA ,Wroc³aw, PZ-1675
Za³oga:

Remigiusz B. Trzaska - kapitan

Rainer Pietrasik  - I oficer
Stanis³aw Okulowski  - II oficer
Henryk P³oszañski  - III oficer
Piotr Graczyk   - za³oga
Jerzy Kamionka  - za³oga
Mariusz Schmidt  - za³oga



Data rozpoczêcia: 20 stycznia 1988 r.
Data zakoñczenia: 09 paŸdziernika 1988 r.
Przebieg:  18.689 Mm
Porty: Sydney, Lord Howe I., Mooloolaba, Brisbane, Mackay, Townsville, Cairns, Cooktown, Thursday I., Darwin, Tenau (Timor), Benoa (Bali), Christmas I., Cocos Keeling Is., Rodriguez, Mauritius, Reunion, Fort Dauphin (Madagascar), Capetown, St. Helena, Ponta Delgada, Scheveningen, Helgoland, kan. Kiloñski, Œwinoujœcie.

Nagroda: III NAGRODA HONOROWA REJS ROKU 1988 G£OS WYBRZE¯A



Krótki opis

Rejs ten jest drug¹ czêœci¹ wyprawy dooko³a œwiata zorganizowanej na jachcie s/y PANORAMA przez Jacht Klub AZS Wroc³aw. Okazj¹ do organizacji najwiêkszej imprezy dolnoœl¹skiego ¿eglarstwa, a i nietuzinkowej w skali kraju, by³o dwustulecie "bia³ej" historii kontynentu australijskiego. Organizatorzy obchodów zaplanowali paradê ¿aglowców z ca³ego œwiata jako kulminacyjny moment ca³ych uroczystoœci. Po prostu nie mog³o tam zabrakn¹æ Polaków.

Dla za³ogi, rodzin i przyjació³ rejs rozpocz¹³ siê na d³ugo przed dat¹ zaokrêtowania. Wspó³praca z pierwsz¹ za³og¹ przy przygotowaniu jachtu i wyprawy, potem przygotowanie zaopatrzenia na ca³¹ trasê, wysy³ka zaopatrzenia do Sydney, gdzie mia³a nast¹piæ wymiana za³óg, to wszystko zajê³o ponad rok czasu.

Wyruszamy z Wroc³awia 14.01.1988 ¿egnani przez przyjació³ szampanem ch³odzonym panuj¹cymi warunkami pogodowymi. Musimy dotrzeæ do Londynu, sk¹d linie lotnicze Quantas, jeden ze sponsorów obchodów 200-lecia zabior¹ nas do Sydney. Bêd¹c ju¿ na antypodach prze¿ywamy prawdziwy najazd miejscowej polonii. Po raz kolejny przekonujemy siê, ¿e jesteœmy dos³ownie wszêdzie. Polonia zaw³adnê³a jachtem i za³og¹. Swoist¹ form¹ przejêcia jachtu jest œlub Piotra z Ma³gosi¹ z pierwszej za³ogi. Wzbudza to du¿e zainteresowanie wszystkich dooko³a.

Z Sydney wyp³ywamy w powiêkszonym sk³adzie. W za³odze s¹ jeszcze Henryk Idczak i Jerzy Kwiatkowski, którzy przylecieli z nami z Polski oraz Ben Rodañski, jeden z tych, którzy najgorêcej siê nami zajêli. Niestety jacht ma tylko 10 miejsc i od wielu wspania³ych ludŸmi odgradza nas ju¿ pierwsza wielka fala, która zalewa pok³ad przy wyjœciu z portu Sydney. Oddalamy siê od l¹du, ¿eby omin¹æ przeciwny pr¹d i docieramy do Lord Howe Island. Wspania³y zak¹tek, daj¹cy przedsmak uroków rafy i tropików. Tu opuszcza nas Ben, dla którego skoñczy³ siê czas wolny. P³yniemy na pó³noc do Brisbane i Mooloolaba. Jest tam doœæ tani slip. Ponad miesiêczny postój w Sydney spowodowa³, ¿e jacht zarós³ bardziej ni¿ w czasie oceanicznej ¿eglugi. Widaæ to te¿ na wskaŸniku prêdkoœci. Za przeprowadzon¹ kosmetykê jacht odwzajemnia siê szybk¹ ¿eglug¹. Jak jednak odmówiæ wspania³ej goœcinnoœci Polaków, których spotykamy w ka¿dym porcie - Brisbane, Mooloolaba, Mackay, Townsvill, Cairns; opóŸnienie zaczyna narastaæ.

W Brisbane do³¹cza do nas Grzesiek Haremza, dla którego jest to spe³nienie dawnego marzenia. W Mackay mamy przymusowy d³u¿szy postój. Tu¿ przed wejœciem do portu zahaczy³ nas swoim skrzyd³em cyklon Charli. W jednej chwili z niczego rozdmucha³o siê do 11 oB i trzyma tak kolejny dzieñ. W koñcu wychodzimy do Townsvill. Dziêki tutejszej Polonii pobyt jest wyj¹tkowo atrakcyjny. Odp³ywamy tylko dlatego, ¿eby nie przetrzymywaæ w 40-to stopniowym upale sporej gromadki dzieci ¿egnaj¹cych nas w krakowskich ubrankach. Opuœci³ nas równie¿ Grzesiek. W po³owie marca w Australii jest ju¿ po wakacjach. W Cairns znowu nie chc¹ nas puœciæ. P³yniemy w nocy ¿eby nadrobiæ czas. Nad ranem wchodzimy na rafê. Na szczêœcie stalowy jacht robi wiêksz¹ krzywdê rafie ni¿ rafa dla jachtu. Jednak pomoc kutra rybackiego przy zejœciu okaza³a siê niezbêdna. Schodzimy pod wodê i dokonujemy oglêdzin - jacht ca³y, ale malowanie trzeba powtórzyæ przy najbli¿szej okazji. Przechodzimy do Cooktown. Wejœcie jest tak p³ytkie, ¿e mo¿na siê wœlizgn¹æ tylko przy wysokiej wodzie. Niestety spóŸniliœmy siê i czekamy do rana le¿¹c burt¹ na piasku. Trafia nam siê wyj¹tkowa okazja do zobaczenia buszu i zwiedzenia wiosek Aborygenów. Wyj¹tkowoœæ polega na tym, ¿e Aborygeni niezbyt chêtnie widz¹ obcych w swoich wioskach i tylko biali z obs³ugi technicznej maj¹ prawo ich odwiedzaæ. Okresowa inspekcja sieci energetycznej jest wystarczaj¹cym powodem. Po drodze pe³no znaków rozstawionych przy rzekach i zbiornikach wodnych ostrzegaj¹cych przed krokodylami. Do takiej wody wchodzi siê naprawdê tylko raz. Zaskoczeniem jest bar w œrodku buszu. W pierwszej chwili mamy w¹tpliwoœæ czy ca³a konstrukcja za chwilê nie runie, ale piwo podaje siê w temperaturze, któr¹ zaakceptowa³by na pewno "Holiday Inn".

¯eglujemy dalej na pó³noc robi¹c krótkie postoje przy wyspach koralowych. Zbieramy muszle i kokosy, które podzieli³y za³ogê na spijaj¹cych mleczko i wyjadaj¹cych mi¹¿sz. Pogoda siê psuje. To ju¿ jesieñ a s³awetna cieœnina Torresa jeszcze przed nami. Przed wejœciem do Kana³u Adolfa ³apie nas niewiarygodna ulewa, ograniczaj¹ca widocznoœæ do zera. Nawet ekran radaru zamieni³ siê w jedno wielkie bia³e echo. Na drug¹ stronê cieœniny Torresa przechodzimy trochê na wyczucie, identyfikuj¹c wysepki, do których pr¹d na nadmiernie zbli¿y³. Odpoczynek przychodzi dopiero na Thursday Island. Deszcz z krótkimi przerwami pada intensywny nadal, ale zd¹¿yliœmy solidnie stan¹æ na kotwicy. Morze Arafura daje nam w koœæ. Pada mniej, ale wiatru nie ma wcale, albo wieje s³abo z kierunku, w którym p³yniemy.

Nie zd¹¿yliœmy na Wielkanoc do Darwin. Zaraz po Œwiêtach Wielkanocnych wchodzimy w Darwin na slip. Usuwamy œlady wejœcia na rafê ko³o Cairns. Dochodzi nas z³a wiadomoœæ. Ze wzglêdu na bardzo powa¿ne problemy do Polski musi wracaæ Henryk Idczak. Trudów rejsu nie sprosta³ Jerzy Kwiatkowski i postanowi³ opuœciæ jacht. Miejscowa Polonia zadba³a o to, aby trudnoœci nas nie za³ama³y. Powierzam im opiekê nad pozostaj¹cymi w Darwin za³ogantami. Dziêki kontaktom nawi¹zanym w Darwin udaje siê za³atwiæ wizê indonezyjsk¹, o któr¹ bezskutecznie staramy siê od roku.

Morze Timor wita nas cisz¹ wyj¹tkowo nieznoœn¹ w tym upale. PóŸniej zaczyna siê jazda spinakerowa a¿ do Kupang na Timorze. Za³atwianie formalnoœci wjazdowych mo¿e zniechêciæ najwytrwalszego. Jacht sprawdzaj¹ po³¹czone si³y Urzêdów - Imigracyjnego, Celnego, Kwarantanny, Policji, Marynarki Wojennej, Stra¿y Wybrze¿a i Kapitanatu portu. Ka¿dy szuka czegoœ na pami¹tkê, a owoc zakazany jest najmilej widziany. Na szczêœcie egzotyka miejsca rekompensuje k³opoty formalne. Targ, na którym jest wszystko, wszechobecny zapach goŸdzików, to sceneria jak z baœni tysi¹ca i jednej nocy. W kierunku Bali wyp³ywamy w otoczeniu miejscowych ³odzi. Po zmroku widaæ tylko silne œwiat³a lamp naftowych na tych ³odziach. Za póŸno na rozwa¿ania czy tu mo¿na spotkaæ piratów. Bezpiecznie docieramy na Bali i stajemy na kotwicy w Benoa. Mamy ma³o czasu, wiêc wynajmujemy mikrobus i zwiedzamy najpiêkniejsze zak¹tki wyspy. Ogl¹damy spektakl tañca Barong, zwiedzamy manufakturê rzeŸb drewnianych, bêd¹cych podstawow¹ pami¹tk¹ dla turystów; oczywiœcie ró¿ne œwi¹tynie buddyjskie, chiñskie i kilku innych religii, których istnienia nie podejrzewaliœmy. W ramach odpoczynku karmimy ma³py, które blokuj¹ przejazd drog¹ i przepuszczaj¹ tylko samochody suto wykupione bananami. Formalnoœci zwi¹zane z wyjazdem równie¿ nie s¹ pozbawione emocji. Nie mo¿emy wyjechaæ z Indonezji, bo nie mamy kart przekroczenia granicy. Dopiero stwierdzenie, ¿e mo¿na nam za³atwiaæ pracê, bo chêtnie tu zostaniemy, koñczy sprawê i wypuszcza nas z tego goœcinnego kraju.

Wracamy do Australii, bo przed nami Wyspa Bo¿ego Narodzenia. Nasze opóŸnienie okazuje siê szczêœliwe. W planowanym przez terminie nad wysp¹ szala³ sztorm. Fale by³y tak gwa³towne, ¿e zdewastowa³y nabrze¿a i wszystko co sta³o na nich i przy nich. Zag³êbiamy siê w Ocean Indyjski. Wyspy Kokosowe potwierdzaj¹ stosownoœæ nazwy oraz upewniaj¹, ¿e mo¿liwy jest raj na ziemi. £apiemy pasat i staramy siê odrobiæ opóŸnienie oko³o trzech tygodni. Wyci¹gamy tajn¹ broñ, czyli apsla, który w tych warunkach spisuje siê znakomicie. Po nieca³ych dwóch tygodniach docieramy do Rodriguez. Wspólnie z niedalekim Mauritiusem tworz¹ wspólne pañstwo. Niby tak blisko a tak wiele dzieli obie wyspy, ¿e wprowadzono ograniczenia w wyjazdach z Rodriguez na Mauritius. Dziêki Polakom ¿yj¹cym w spo³ecznoœci hinduskiej trafiamy w najciekawsze miejsca na wyspach. Do Reunion podchodzimy noc¹, obserwuj¹c erupcjê lawy. To bardzo widowiskowe zjawisko, ale kiedy dwa dni póŸniej stajemy na tym miejscu, dooko³a jest tylko jeszcze lekko dymi¹cy krajobraz ksiê¿ycowy.

Po wyjœciu z Reunion stwierdzamy infekcjê w nodze Jurka Kamionki. Docieramy do Fort Dauphin na Madagaskarze i tam z powa¿nej opresji ratuje nas misjonarz z Wroc³awia o. Jerzy Fluderski. Godzinê po wejœciu do portu Jurek jest w szpitalu po operacji. Okres rekonwalescencji wykorzystujemy na zwiedzanie po³udnia wyspy - plantacje sizalu, oœrodka dla trêdowatych, misji, parku narodowego oraz niezwyk³ych cmentarzy animistycznych rozrzuconych wzd³u¿ drogi. Po tygodniu w komplecie p³yniemy dalej.
Rejon Afryki Po³udniowej wita nas ciê¿kim zimowym sztormem, przy którym koñczy siê skala wiatru na wiatromierzu, ale samo op³yniêcie Przyl¹dka Dobrej Nadziei odbywa siê spokojnie. Bêd¹c w Kapsztadzie obserwujemy œnieg na Górze Sto³owej. Uœwiadamiamy sobie, ¿e pocz¹tek lipca to œrodek zimy w tej okolicy. Jesteœmy zauroczeni miastem, uwa¿anym przez wielu, za najpiêkniej po³o¿one miasto œwiata.
Jesteœmy opóŸnieni oko³o miesi¹ca czasu. Z tego powodu rezygnujemy z p³yniêcia w kierunku Brazylii. Wyznaczamy optymalny kurs w kierunku Europy, który wiedzie przez Wyspê Œw. Heleny, Wyspê Wniebowst¹pienia i Archipelag Azorski. Postoje s¹ krótkie. Na Œw. Helenie sprawdzamy co pozosta³o po Napoleonie Bonaparte, Wniebowst¹pienie opuszczamy korzystaj¹c z szybkiej ¿eglugi pasatowej pod bliŸniakami i spinakerem. Ciszê po miniêciu równika wykorzystujemy na chrzest, po którym na œrodku Atlantyku skrobiemy czêœæ podwodn¹ jachtu, zaroœniêt¹ lepiej ni¿ broda Neptuna.

29 sierpnia o godz. 1603 jacht zamkn¹³ pêtlê wokó³ziemsk¹ na pozycji LAT=21o 49.0'N i LON=029o 50,4'W. Zaraz potem przestaje pracowaæ odbiornik nawigacji satelitarnej i podstawowym przyrz¹dem staje siê sekstant. Nie przeszkadza nam to trafiæ do Ponta Delgada. Przekonujemy miejscowych urzêdników, ¿e jacht w podró¿y dooko³a œwiata mo¿e bez wizy portugalskiej uzupe³niæ zaopatrzenie na Azorach.
Zbli¿aj¹c siê do Biskajów dogania nas silny sztorm z zachodu. Przy wietrze przekraczaj¹cym 11 oB wiele statków rezygnuje z ¿eglugi przez kana³ La Manche na zachód. Zawijamy do Scheweningen, ¿eby naprawiæ radio i przeczekaæ, a¿ trochê siê wydmucha. Na Ba³tyk docieramy spokojn¹ ¿eglug¹ przez kana³ Kiloñski. Kiedy mijamy Arkonê i ju¿ czujemy siê w domu, dopada nas kolejny sztorm. Wiatr 11 oB wiej¹cy prosto ze Œwinoujœcia i krótka stroma fala Zatoki Pomorskiej zatrzyma³a nas na dwa dni na wysokoœci Sassnitz.
Rozmowy z rodzinami i przyjació³mi oczekuj¹cymi w Œwinoujœciu mobilizuj¹ nas do forsownej jazdy i maksymalnego przeci¹¿enia jachtu.
Rano 9 paŸdziernika 1988 r. zawijamy do Œwinoujœcia i koñczymy rejs dooko³a œwiata s/y PANORAMA.



 
 
Podstawowe dane 
s/y PANORAMA

Typ  - RIGEL
O¿aglowanie - ketch
Pow. ¿agli - 100 m2
D³ugoœæ - 15,84 m
SzerokoϾ - 4,24 m
Zanurzenie - 2,42 m
Wys. masztu - 19,03 m
Liczba koji - 10