s/y Stary na Wyspach Owczych cz.II

brak-zdjecia

So. 25.08. cd.: Trwoga nie była wielka, bo kadra wyśmienita, a załoga obyta z takimi sytuacjami. Szczęśliwi, że nie ścięliśmy anteny, światła trójsektorowego i czubka jedynego przecież masztu, brawami nagrodziliśmy Wojtka za precyzyjne i perfekcyjne opanowanie szalejącego jachtu. Cóż było robić – wyznaczyliśmy następną pływrutę (marszruta byłaby niechętnie przyjęta przez załogę) północną stroną archipelagu. W plecy 8 godzin i ok. 30 Mm.

Do stolicy wpłynęliśmy o godz. 2230. Oczywiście wpłynęliśmy tyłem. Niby nikogo nie było przy kei, a powitał nas gromki okrzyk wydany po faroersku przez chyba całą tutejszą ludność, coś jakby „Ooo, yeeeest !”.

Okazało się, że właśnie Ich strzelili gola na pobliskim stadionie piłkarskim. Potem wybuchły sztuczne ognie. My spokojnie spełniliśmy „za cudowne ocalenie”.

Bolek R.

.

Ewelina Filipek

Dodaj komentarz